"Toksyczność" Jarosław Czechowicz

"Toksyczność" Jarosław Czechowicz

Chciałoby się, żeby wszystko w tej książce było zmyśleniem. 

W dramatycznych okolicznościach traci matkę, nie może pozbyć się nienawiści do ojca, musi sprostać roli samotnej rodzicielki - i nie wytrzymuje. W rzeczywistości niedużego miasta alkohol najprościej osładza codzienność. Toksyna w małych dawkach pomaga, w większych - truje. Truje życie jej i dzieci, które z całej siły starają się uwolnić od zaciskającej się na szyi pętli. 

Dynamiczny, obsesyjny i chwilami trudny do zaakceptowania monolog matki - alkoholiczki o popadaniu w nałóg i bezkompromisowej z nim walce. I konfrontacja dzieci z traumą, której toksyczność pozostaje na zawsze. 

Mocna, inspirowana faktami z życia autora powieść, której lektura przywodzi bohaterów do rozliczenia, a czytelników do rachunku sumienia.

Mam wielki problem z recenzją i oceną tej książki. Wzbudziła we mnie mnóstwo emocji. Jest mi ją o tyle trudno oceniać, że opisane w niej sytuacje na pewno są prawdziwe i w tej właśnie chwili mogą się dziać gdzieś w Polsce, czy obok nas, u sąsiadów. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym jest to, że sam autor sam przez to przechodził.

Uświadomiłam sobie jak bardzo ja sama jestem ślepa. Jak patrzę, ale tak naprawdę nie widzę, albo nie chcę widzieć, bo najłatwiej jest odwrócić wzrok, albo po prostu zignorować. 

Książka jest dla mnie swego rodzaju pamiętnikiem. Na początku dziewczyny, której ojciec pił, a późnej tej samej dziewczyny, która pogubiła się w życiu i sięgnęła po to, co znała najlepiej. Jesteśmy niemymi świadkami postępu jej choroby. 
Wraz z nią przebywamy całą jej drogę przez małżeństwo, dzieci, pracę i popadanie coraz bardziej w nałóg, który doprowadził ją na samo dno. 

„Tożsamość” jest swego rodzaju spowiedzi naszej głównej bohaterki Janiny przez którą wyczuwamy ogromny ból, rozczarowanie sobą i dziećmi, rozczarowana światem i brakiem wsparcia.

Do ostatniej strony towarzyszy nam dreszcz niepokoju. Niby mamy świadomość jak to się skończy, ale nie możemy być niczego pewni. 

Przez całą historię wraz z Janką popadamy coraz bardziej w nałóg. Wchodzimy w niego nieświadomie z zadziwiającą łatwością. Podchodzi nas bardzo niewinnie, by drążyć coraz głębiej. 

Druzgocąca i wstrząsająca powieść o jednym z najgorszych uzależnień, dotykająca całej rodziny, która jest współuzależniona. Pomocy będzie potrzebować nie tylko osoba pijąca, ale także każdy pojedyńczy członek. Tego nie da się przerobić samemu, konieczna będzie pomoc z zewnątrz. Prędzej czy później i tak się ktoś po nią zgłosi. 

Bohaterowie wykreowani nad wyraz realnie, każdy z osobna. Świetne i rzetelne oddanie świata PRL-u, ale też i zmian ustroju, który się wtedy kształtował. Ogromne uznanie dla Pana Jarosława, za niezwykle obrazowe przedstawienie przyjęcia odpowiednich ról przez Filipa, który bardzo szybko stracił dzieciństwo i musiał wydorośleć w przyspieszonym tempie. Niebywała umiejętność do przelewania emocji na papier. Emocji, które wstrząsną nami. 

Tytuł książki wybitnie odzwierciedla toksyczność nałogu, który wkrada się niepostrzeżenie i zabija i niszczy nas powoli, od środka. Los, który drwi z nas na każdym kroku, także i tu wraca do Janki z podwójną siłą i wymierza jej siarczysty policzek. Podsuwając jej to przed czym tak bardzo chciała uciec. 

Każdy z nas nosi w sobie jakąś toksynę i mroczną przeszłość, której nie chce dać dojść do głosu ani teraz, ani w przyszłości. Mimo to większość z nas podniesie się i pójdzie dalej. 

Dzięki ogromu pracy autora postać Janiny nie będzie przez nas znienawidzona. Nie będziemy jej rozgrzeszać, bo nie do nas to należy, ale będziemy starali się ją zrozumieć. I to jest chyba najpiękniejsze w tej książce. Nie będziemy nikogo oceniać, ale będziemy starali się zrozumieć co takiego się stało, że nasza bohaterka wybrała tak, a nie inaczej. 

Książkę polecam każdemu, bo otwiera nam oczy. Nie tylko ludziom dotkniętym chorobą alkoholową, czy współuzależnionym. Nam, zwykłym szarakom, którzy pomimo XXI wieku stronią od tego problemu, nadal ślepi na krzywdę innych. Dlatego właśnie tak trudnego jest mi ocenić tą książkę. Jest zbyt realna, by móc ją oceniać w jakikolwiek sposób. Musicie mi wybaczyć chaotyczność tej recenzji, bo książka złamie nas i będziemy układanką, która będzie trzeba na nowo poskładać. 

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

[PRZEDPREMIEROWO] "Nieczyste więzy" K. N. Haner

[PRZEDPREMIEROWO] "Nieczyste więzy" K. N. Haner

Gdy miłość staje się obsesją, nie można się już zatrzymać

Claire czuje, że nigdy nie poradzi sobie z piętnem, które nosi w sobie od dzieciństwa. Jest zbyt krucha, bezradna, inna niż wszyscy. Staż w prestiżowej firmie to dla niej życiowa szansa. Podobnie jak doktor Douglas, świetny i szanowany terapeuta, głęboko skrywający własne mroczne sekrety. Tylko on doskonale rozumie, czym jest walka z własnymi demonami.

W jego szarozielonych oczach Claire odnajduje ten sam ogień, który spala ją samą. Oboje podejmują mroczną grę, w której obezwładniająca namiętność i bezwzględna manipulacja prowadzą na samo dno piekła. Doktor kontroluje każdy ruch dziewczyny. A może tylko mu się wydaje, bo wciąż nie wiadomo, kto rozdaje karty w tym niedozwolonym układzie…


„Dla jednych przyjemność to namiętność,delikatność, ale w naszym przypadku jest inaczej. Wiem, że będzie bolało, że będzie zbyt intensywnie, lecz zostanie mi to wynagrodzone. On tego potrzebuje”


Kasia Haner powraca z nową książką. Tym razem połączyła swój styl dark romance z thrillerem i elementami romansu kryminalnego. Niestety nie czytałam zbyt wielu książek z drugiego gatunku, więc ciężko jest mi się odnieść do meritum thrillera. Co do dark romance to miałam już z tym gatunkiem do czynienia. 

Jeżeli nie lubicie tego mrocznego stylu to ta książka zdecydowanie nie jest dla was. Dark romance trzeba lubić, albo przynajmniej go tolerować. Poza tym jest to mocny styl, który nie każdy potrafi zrozumieć. Autorka jest odważną osobą i nie ukrywa tego. Ja jej kibicuje, bo do odważnych świat należy i trzeba z niego korzystać póki można i wykorzystywać okazje. 

Musicie wiedzieć, że Kasia w tej książce przekroczyła wszelkie możliwe granice. Tak mrocznego i zawiłego erotyku nie czytałam już dawno. Dodać musimy do tego bardzo skrajne emocje, które mi samej towarzyszyły podczas lektury. 

Prócz scen bardzo ostrego, mrocznego i wyuzdanego seksu pojawia się chora obsesja. Z obu stron. Pojawia się chorobliwie toksyczny związek, którego żaden z bohaterów nie chce, a może nie potrafi zakończyć. 


„Nie potrzebuję czyjego kochanka, tylko demona seksu, żeby ujarzmił i zaspokoił pragnienia, które sam we mnie rozbudza.”


Główna bohaterka Claire, która jest narratorem niemal całej książki walczy ze swoimi demonami przeszłości i chorobą psychiczną, która jest skutkiem tych przeżyć. Z dziewczyną ewidentnie jest coś nie tak. Mimo, że sama jej postać i profil psychologiczny zostały dobrze nakreślone, ja do niej nie zapałałam sympatią i nie mogę jej przetrawić. Albo nie potrafię jej do końca zrozumieć  i rozgryźć. Syndrom sztokholmski jest widoczny od pierwszych stron książki. 

Doktor Colin Douglas. Szanowany terapeuta, znany lekarz, przykładny mąż, niesamowicie przystojny mężczyzna. Niezwykle intrygująca, tajemnicza i mroczna postać. Nosi w sobie wiele ciemności, sprzeczności i niedopowiedzeń i mroku, który wypełnia go całego. Spotykając takiego czołówka wiesz, że coś ci umyka. Starasz się zachować resztki zdrowego rozsądku i twoim pierwszym biologicznym odruchem jest ucieczka. Dzięki swojej profesji terapeuty ma nieograniczony dostęp do swojej potencjalnej „ofiary". Chyba ten mrok i tajemniczość powodują, że nasz doktor jest tak pociągający i ciekawy. 

Chora obsesja, toksyczny związek, który nie pozwala żyć i funkcjonować normalnie. Życie Claire zostaje podporządkowane doktorowi. Samego Douglasa nie poznajemy zbyt dobrze. Informacji na jego temat próżno szukać. Są szczątkowe, ale mam przeczucie, że to specjalny manewr autorki. 


„To jak cienka linia między życiem a śmiercią, ale wypełniona bólem i rozkoszą. To równe proporcje, które sieją spustoszenie w całym moim ciele. Mroczne pragnienia przejmują władzę nad naszymi umysłami.”


Okładka idealnie dopasowana do wnętrza książki. Po jej przeczytaniu cała oprawa staje się jasna. 

Książka szokuje i wbija w fotel. Po przeczytaniu ostatnich zdań długo siedziałam w fotelu z książką na kolanach i patrzyłam w przestrzeń. Czeka nas ciąg dalszy, a Kasia zostawiła nas w nie małym zawieszeniu. 

Jak wspomniałam książka nie jest dla każdego. Są to klimaty, w których trzeba się obracać, choć wiem, że książka znajdzie swoich amatorów. 

Uzależniająca? TAK! Szokująca? Jak najbardziej. Popieprzona? Jak cholera! 

Kiedy już mnie (gdzie uważam się za osobę niezwykle tolerancyjną, otwartą i elastyczną na wiele rzeczy i poglądów), przechodzą dreszcze i wybałuszam oczy, to musi oznaczać, że książka jest dark DARK. 
Czytasz na własną odpowiedzialność. Zdecydowanie próg wiekowy 21+. Ale i tak będziesz czekać na ciąg dalszy, bo sam prolog i ostatnie zdania powodują wybuch mnóstwa teorii spiskowych i domysłów. Coś mi się wydaje, że Kasia ma coś mocnego w rękawie. 


Kinga


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Między Słowami i Znak




"Marzyciel" - Laini Taylor

"Marzyciel" - Laini Taylor




Sięgając po “Marzyciela”, miałam zupełnie inne oczekiwania, od tego, co zaprezentowała dana pozycja. Już pierwsze strony wprowadzają w brutalny, a zarazem magiczny i nieco mitologiczny świat. Poznajemy głównego bohatera, którego autorka zlokalizowała w dość znanym i popularnym schemacie biednego sieroty, krzywdzonego przez życie, zapomnianym przez świat. Życie Lazla, bibliotekarza bez nazwiska, zmienia się na skutek przypadkowych zdarzeń i wydawać by się mogło, że losowych sytuacji. Wraz z rozwojem naszego bohatera, rozwija się i akcja powieści, która z nieco monotonnej i nudnej, zmienia się w tajemniczą przygodę do Niewidzialnego Miasta. A i ów miasto, zamiast ofiarować bohaterowi, jak i czytelnikowi odpowiedzi, nastręcza coraz więcej pytań. 


“Nie czuł się bohaterem, ale nie czuł się też potworem.” 


W powieści, niemalże równolegle, autorka ukazuje czytelnikowi “tą drugą stronę”, za murem. Bardzo szybko orientujemy się, że i ta część mapy została, podobnie jak Lazlo, pokrzywdzona przez los, niemalże uwięziona. Postacie, jakie tam poznajemy, żyją w dość skrajnych warunkach, na ograniczonej przestrzeni terytorialnej i społecznej. Bohaterowie, którzy na początku kreują się na dość pozytywne postacie, z biegiem stron, ukazują wady, potrzeby i pragnienia, a i nawet: prawdziwe oblicza. 


“(…) kazała mu się kochać. Nie... zainspirowała go do miłości. Nie zabiegała o nią. Sięgnęła prosto do jego umysłu... do jego serc lub duszy... i poruszyła odpowiednią strunę aby pokochał ją bez względu na to, co rzeczywiście do niej czuł. To perfidna rzecz.” 


Jak wspomniałam wcześniej, akcja książki współtworzy się z rozwojem naszego bohatera. Poznajemy nowy świat i kulturę oczami Lazla, ocieramy się o namiastkę nowej mitologii (takie też odczucia miałam w trakcie czytania powieści). Z każdą stroną dowiadujemy się czegoś więcej, ale jednocześnie tworzą się jeszcze większe ilości pytań. Wędrówka Lazla z Tizerkanami przez pustynię, przypomina momentami “Buntowniczkę z pustyni”, aż do momentu dotarcia do Szlochu.  
     Szloch. Miejsce tajemne i niemalże kultywowane w książce, okazuje się.... No właśnie? Czym? Kiedy nasz bohater do niego dociera, czytelnik ma bardzo mieszane uczucia: z jednej strony “imperium”, a z drugiej “mroczne więzienie”?  Kult bogów czy ich apokalipsa? Tizerkanowie, jako dzielni i odważni wojownicy, czy też zabójcy?  
I na koniec: życie w rzeczywistości czy życie we śnie? 


     “ Owady przestały brzęczeć. Słychać było jedynie szum rzeki. Za osadą wielkie połacie łąk rozlewały się ku wzgórzom, które wyglądały jakby pokrywała je ciemna sierść; wydawało się jakby wstrzymywały oddech. Sarai wyczuwała osobliwy bezruch, sama zesztywniała. I wtedy... wzgórza odetchnęły, a ona z nimi. 
  • - Och - wyszeptała. - Czy to.... 
  • - Mahalath - przytaknął Lazlo.” 


W wielkim skrócie: “Marzyciel” to książka z gatunku fantastyki, o bezimiennym sierocie, który choć nie posiada nic, to zarazem ma wszystko: bogatą,  bezgraniczną wyobraźnię.  Od dziecka fascynuje się Szlochem – niewidzialnym miastem, o którym “pamiętają” wyłącznie księgi i podania. Z upływem lat chłopiec dorasta, a fascynacja przeradza się w prawdę. Na skutek losowych zdarzeń, Lazlo rozpoczyna wędrówkę przez pustynię do upragnionego celu. Po dotarciu na miejsce, jak się okazuje, nie wszystko wygląda tak, jak powinno, a Tizerkanowie ukrywają przed faranji kilka dość istotnych sekretów. Podobnie jak sam Szloch i wielka cytadela.... 





Moja ocena: 7/10
Roksana





Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękujemy wydawnictwu SQN
[PRZEDPREMIEROWO] "Był sobie pies 2" W. Bruce Cameron

[PRZEDPREMIEROWO] "Był sobie pies 2" W. Bruce Cameron

Wszystkie psy doskonale wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka. 

Bailey – bohater bestsellera „Był sobie pies” – powraca w nowym psim wcieleniu, aby wypełnić kolejną misję!

Mała Clarity June opuszcza ukochaną babcię i jej psa i wyjeżdża z matką do wielkiego miasta. Psiak przeżył już wiele żyć i sporo się nauczył o ludziach. Miał różne imiona: Bailey, Toby, Ellie, Koleżka…

Bailey powraca w nowym wcieleniu na czterech łapach i spotyka dorastającą Clarity. Wie, że jego misja jeszcze nie została wypełniona – musi pilnować i strzec dziewczynki. Musi być dzielnym psem!

Tym razem zrobi wszystko, aby pomóc ukochanej pani odnaleźć prawdziwą miłość i zrealizować jej marzenia. Czasami będzie musiał odejść, by zaraz znów powrócić jako inny psi przyjaciel. Bo jedno wie na pewno: życie jest na tyle pomerdane, że zawsze warto trzymać się razem.

Sięgając po drugi tom przygód Bailey'a miałam przeczucie, że autor niczego nie zepsuje i będziemy mogli cieszyć się dobrą lekturą. 

Jakże się cieszę, że się nie pomyliłam. 

Nasz bohater także i w tej książce będzie mieć kilka wcieleń. Taki żywot pieska. Po raz kolejny musi znaleźć swój sens życia. Staje się nim ochrona CJ, która jest wnuczką Hannah. Tym razem tp ona będzie potrzebować pomocy i wsparcia wiernego przyjaciela. 

Większość powieści jest przeznaczona dla Bailey'go jako Molly. Towarzyszy ona CJ w nastoletnim życiu. 


„Wszystkie psy wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka."


Książkę rozpoczynamy w tym samym miejscu, w którym zakończyliśmy poprzedni tom. Potem rozpoczynamy kolejne wcielenia naszego bohatera.

Podziwiam autora za niebywale lekki i wyraźny styl, ale dzięki swojej umiejętności, z niezwykłą starannością i łatwością potrafił wpleść w fabułę niezwykle trudne i bolesne tematy. Fabuła jest świetnie skonstruowana i dopracowana, dzięki temu książka nie przytłacza, a wydarzenia w niej zawarte, pomimo opowieści z punktu widzenia psa, są tak bardzo ludzkie. 

Wydarzenia, które spotykają każdego z nas. Jednych bardziej, drugich mniej. 


„Moja CJ. Nauczyła mnie, że to w porządku kochać kogoś więcej niż tylko mojego chłopca Ethana, pokazała, że tak naprawdę przez te wszystkie lata kochałem wielu ludzi i że właśnie to było największym sensem mojego życia. Jej obecność w moich wcieleniach była ich punktem centralnym i nauczyła mnie pomagać chorym w przezwyciężaniu strachu oraz odnajdywaniu akceptacji i spokoju.”


Po raz kolejny autor wzrusza i porusza nasze serca. Zmusza człowieka do zatrzymania się i przemyśleń. Bailey przez oba tomy pokazuje nam, co ma być sensem naszego życia, o co mamy walczyć i co powinno być dla nas najważniejsze. Pomimo różnic, które nas dzielą, pokazuje nam, że nic nie dzieje się przypadkiem. Jesteśmy przygotowywani do czegoś większego, dużo ważniejszego. Nic i nikt, kto staje na naszej drodze nie jest przypadkiem, dzieje się to z jakiegoś powodu. 

Niesamowicie pomerdana historia, jaką kiedykolwiek czytałam. Książka zdecydowanie dla każdego. Nie można jej nie polubić. Nie można przejść obok niej obojętnie. Chcesz wiedzieć jak skończyły się przygody Bailey'go? Tego się tu nie dowiesz, musisz przeczytać książkę. 


Kinga


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece




"Był sobie pies"  W. Bruce Cameron

"Był sobie pies" W. Bruce Cameron

Ksiązka, która doczekała się ekranizacji – przedstawia losy najbardziej wyszczekanego bohatera wszech czasów.

Oto pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, który życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha. To powołanie wypełnia na przestrzeni... kilku żyć.

Bailey jest zszokowany – po krótkim i smętnym życiu, jakiego doświadczył w postaci bezpańskiego kundla odradza się w ciele niesfornego szczeniaka. Kiedy trafia pod opiekę ośmiolatka Ethana, który kocha go całym sercem, odkrywa nowe oblicze – dobrego, poczciwego psiaka. Jednak życie u uwielbianej rodziny to nie koniec przygód Baileya. Ponownie odradza się w postaci kolejnego psa!

Był sobie pies to pokrzepiająca i pomysłowa historia. Doprowadza czytelnika do skrajnych emocji – jest jednocześnie uroczo zabawna i dotkliwie przejmująca.

Ta książka w piękny sposób pokazuje, że miłość nie zna granic oraz że nasi najbliżsi zawsze są przy nas. Najważniejsze przesłanie powieści głosi, że każda istota na ziemi urodziła się z misją.

WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA... CHYBA ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI

„Ludzie są dużo bardziej skomplikowani od psów i mają dużo ważniejszy sens życia. Ostatecznym zadaniem psa jest być przy nich, trwać u ich boku bez względu na wszystko, nieważne jak potoczy się ich życie. Teraz mogłem jedynie dać mojemu chłopcu pociechę i zapewnić, że w tych ostatnich chwilach nie jest sam, że troszczy się o niego pies, który kocha go bardziej niż cokolwiek na świecie.”

Pamiętam tą książkę z zeszłego roku. Tak mi się wydaje. Wszędzie było o niej głośno, ta okładka była niemal na każdym blogu, fan page'u, na każdej grupie książkowej. Zastanawiałam się wtedy, co ci wszyscy ludzie widzą w tej książce i nad czym się tak zachwycają.

Na początku sierpnia dostałam propozycję recenzji drugiej części tej książki, z racji tego, że do kin wchodzi film o tym samym tytule. Panią poinformowałam, że z miłą chęcią, ale nie czytałam pierwszej części. I tak oto wpadł w moje ręce owy egzemplarz. 

P.R.Z.E.P.A.D.Ł.A.M. 

To jest chyba jedyne słowo, które jest w stanie opisać moje uczucia względem niej. 
Nie pamiętam kiedy ostatni raz oceniam książkę na lubimy czytać ma dziesięć gwiazdek. 

Autor stworzył niesłychanie piękna i poruszającą historię pisaną z punktu widzenia... psa. Nie wiem skąd autorowi wpadł taki pomysł, ale był trafiony. 

Skoro naszym narratorem jest pies, to świat poznajemy oczami psa. Wierzcie mi, że różni się on bardzo od tego, który my widzimy oczami ludzkimi. 

„Porażka nie wchodzi w grę, jeśli jedyne, co potrzeba do osiągnięcia sukcesu, to włożenie w coś więcej wysiłku.”

Bailey, bo tak ma na imię nasz główny bohater, któremu poświęcona jest znaczna część książki, szuka sensu swojego życia. Znajduje go dopiero przy chłopcu Ethanie. Towarzyszymy im w najszczęśliwszych momentach życia, ale też i tych najbardziej smutnych. Kiedy kończy się jego czas nie myślcie, że jego sens życia się kończy. Bailey odradza się na nowo, znowu i znowu. Los ciągle na nowo stawia przed nim kolejne zadania, które doprowadzą go do kolejnego etapu. 

Niesamowicie wciągająca i poruszająca książka. Nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatnio jakaś powieść tak mnie porwała, wciągnęła i wzruszyła. 

Język jest przejrzysty i prosty, dzięki czemu powieść czyta się niezwykle szybko, ale i przyjemnie. Dla psa wszystko jest proste, mniej złożone. Ani się obejrzałam, a przewracałam ostatnią kartkę. 

Powieść nie tylko dla miłośników zwierząt, dla czytelnika w każdym wieku. Wiele można z niej wynieść. Książka przepełniona miłością, przyjaźnią, bezgranicznym oddaniem, mnóstwem empatii, szczęściem, ale też bólem, smutkiem i poczuciem straty. Nawet najtwardsi z Was uronią łzę, gwarantuję. 

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece




[PRZEDPREMIEROWO] "Rozdroża" Augusta Docher

[PRZEDPREMIEROWO] "Rozdroża" Augusta Docher

erwsza polska seria fanfiction oparta na klasyce romansu!

Jane Eye po stracie przyjaciółki pragnie rozpocząć nowe życie. Opuszcza Nowy Jork, by przenieść się do angielskiego majątku Thornfield Hall, miejsca, w którym czas się zatrzymał. Ma tam sprawować opiekę nad córką sir Edwarda Fairfaxa Rochestera, właściciela dworu. Dzięki swojemu oddaniu zyskuje sympatię małej Adelki, a bezkompromisowym podejściem do obowiązków budzi jednocześnie irytację i szczery podziw Rochestera. Mimo trudnych początków - wbrew woli Edwarda i rozsądkowi Jane -między bohaterami rodzi się coś więcej...

Ponadczasowa opowieść w nowej odsłonie - o tym, jak samotność łączy pozornie różnych od siebie ludzi, a szaleństwo zmieszane z pożądaniem prowadzi do tragedii. Czy ta historia ma szansę na szczęśliwe zakończenie?

Pierwsza część cyklu Z klas(yk)ą w łóżku to fanfic na motywach najbardziej znanej powieści jednej z sióstr Brontoe. Czy można tu mówić o profanacji? Oczywiście! Herezji? Bez wątpienia! Bezczelności? Jak najbardziej! Pozwól sobie na odrobinę szaleństwa i daj się porwać niepoprawnej guilty pleasure. Wraz z Jane Eye poznaj tajemnice skrywane za grubymi murami Thornfield Hall.


„Lepsza prawdziwa samotność niż fałszywa bliskość [...]”


Cykl książek na podstawie powieści Charlotte Bronte. Podobno klasyka, ale przyznaję się, że z klasyka jestem lekko na bakier. Niemniej mam to zamiar nadrobić w swoim czasie, bo z klasyką to różnie bywa. Ciężko mi się odwoływać do oryginału kiedy się go nie czytało. Niemniej nie jestem aż tak zacofana , żeby nie słyszeć o Bronte i jej książkach. 

Akcja została przeniesiona z XIX wieku to czasów współczesnych, choć kiedy przebywamy w dworze Thornfield Hall wszystko ma inny wymiar. Sam główny bohater Edward jest arystokratą, który nie stroni od pięknych kobiet, mimo że sam pięknością nie grzeszy, nadmiernego luksusu, a jednocześnie jest niebywale powściągliwy w swoich wypowiedziach, skryty i obsesyjnie broni swojej prywatności, ale też prywatności swoich pracowników. 

Nasza główna bohaterka Jane jest totalnym przeciwieństwem Edwarda. Szczera, bezpośrednia, otwarta, nie bojąca się powiedzieć tego co myśli, choć najpierw popłyną słowa, potem się zastanowi nad wypowiedzią. Dziewczyna z ciężką przeszłością i pozostawioną samą sobie.  
Cała historia toczy się wokół głównej pary bohaterów, choć wiele ciekawych wątków wnoszą bohaterowie poboczni. Dzięki temu historia nabiera kolorów. 

Poza tym książka przesiąknięta jest tajemnicami, wszyscy ukrywają jakąś prawdę, którą Jane także w późniejszym czasie poznaje. Druga część jest wręcz nasączona niespodziewanymi wydarzeniami. 

Jak już wspomniałam wcześniej jest mi ani znana oryginalna powieść o Edwardzie i Jane, ale od czego są streszczenia. Tak, wiem profanacja, jednak musiało mi to wystarczyć. Porównując obie książki idzie zauważyć, że bieg historii i wydarzenia są niemal identyczne, pomijając kilka wątków. Mam podejrzenia, że dla wiernych fanów Charlotte Bronte może to być profanacja u świętokradztwo, ale ja uważam, że autorka wykazała się niezwykłą odwagą, żeby przerobić oryginał na czasy współczesne, nie tracąc przy tym nic na oryginalności.

Książka wciągnęła mnie bardzo. Przekraczałam kartki z nieskrywaną fascynacją i ciekawością, czym autorka nnie zaskoczony na kolejnej stronie.

Z ogromną chęcią sięgnę po kolejne powieści z cyklu z klasyką w łóżku. Mam nadzieję, że każda następna będzie lepsza, bo poprzeczka została zawieszona wysoko. 

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red



PRZEDPREMIEROWO "Jednak mnie kochaj" Laura Kneidl

PRZEDPREMIEROWO "Jednak mnie kochaj" Laura Kneidl

Kiedy Sage przyjeżdża na studia do Melview w Nevadzie, nie ma ani przyjaciół, ani pieniędzy, ani dachu nad głową. Jej konto świeci pustkami, więc śpi w samochodzie, jest zagubiona i niepewna jutra, ale jednocześnie z determinacją walczy o nowe życie. Na szczęście, wkrótce spotyka na swej drodze bratnią duszę. Sage i April szybko się zaprzyjaźniają. Istnieje jednak pewien problem – April ma brata, przystojnego amatora erotycznych podbojów, a Sage, z uwagi na swoją przeszłość, stara się trzymać jak najdalej od nieznanych mężczyzn. Stopniowo okazuje się jednak, że Luca to wrażliwy, zraniony człowiek, który podobnie jak ona potrzebuje prawdziwej bliskości.

Kiedy wydaje się już, że Sage odzyskuje radość życia, przeszłość jeszcze raz pokazuje swe złowrogie oblicze i powraca jak upiór podczas radosnych świątecznych dni…

Po tej książce nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Zaciekawił mnie krótki opis, który przeczytałam w mailu promocyjnym książki, a sama okładka nic takiego nie zdradzała. 

Typowe Young Adult, ale nie odczułam tego tak mocno jak przy niektórych pozycjach. Podejrzewam, że było to spowodowane Sage, naszą główką bohaterką, która wydawała mi się dojrzalsza niż swoi rówieśnicy, pomijając kilka momentów. 

Niby historią jakich wiele, ale Sage każdego dnia walczy sama ze sobą. Zmaga się z dość zaawansowanym stanem lękowym przed mężczyznami, ale też z traumą z dzieciństwa i jej konsekwencjami, które doprowadziły ją do powyższej fobii.

Książka ogromnie mnie zaskoczyła. Zastanawiam się czy nie będzie to lekkim niedopowiedzeniem. Autorka doskonale skroiła historię. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Przez całą powieść autorka stopniowo odkrywa karty z przeszłości Sage. Jednak mimo tego zabiegu nadal wiele rzeczy pozostaje dla nas tajemnicą. 
Książka jest opowiadana z punktu widzenia Sage, ale znajdą się też opisy w trzeciej osobie. 

Niesłychanie dobrze została wykreowana postać naszej głównej bohaterki pod względem psychologicznym. Widać ile pracy włożyła w to autorka. Sage, jako osoba walcząca ze swoją traumą i swoimi lękami nie od razu ufa swoim nowym przyjaciołom, co więcej wszystko analizuje, każdy najmniejszy szczegół. Wszystkich bacznie obserwuje, głównie mężcz
yzn. Analizuje ich zachowania i gesty. 
Jest mi trochę przykro, że tak słabo poznałam osobowość April i Luca, rodzeństwa, które pomagało Sage. Mam jednak nadzieję, że dowiem się i nich nieco więcej. 

Luca'e, którego panicznie się bała, w końcu udaje się do niej dotrzeć i zaczyna przełamywać jej lęki. Ona sama jeszcze nie rozumie tego uczucia. 

W pewnym momencie daje o sobie przypomnieć przeszłość Sage, która zawsze jest krok za nią i depcze ją po piętach. 

Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie jest to jednotomówka, której oczekiwałam, ale pierwszy tom z serii. Nie ukrywam, że z jednej strony się ucieszyłam, bo zakończenie przyprawiło mnie o palpitacje serca i zakończyło się zbieraniem szczęki z podłogi. Nie byłam gotowa na taki obrót spraw i takiej bomby. 
Książka zdecydowanie nie jest taką na jaką może się wydawać na pierwszy rzut oka i to jest jej zdecydowany plus. Nie możemy z góry zakładać rzeczy, o których mamy nadzieję przeczytać, bo autorka i tak nas zaskoczy. 

Niezwykle wciągająca historia z bardzo poważnymi problemami w tle i drugim dnem. 

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar

"Dwa jabłka Adama" Ewa Podsiadły-Natorska

"Dwa jabłka Adama" Ewa Podsiadły-Natorska

Miłość, pożądanie i zdrada oczami mężczyzny, który znalazł się na rozdrożu.
On - wzorowy mąż i ojciec, utrzymujący rodzinę z pracy tłumacza.

One - wzorowa żona i matka oraz jego koleżanka z zamierzchłej przeszłości.

Przypadkowe spotkanie Adama i Diany w ich rodzinnych stronach staje się początkiem erotycznej i psychologicznej gry pomiędzy nimi, w którą wkrótce zostaje wciągnięta również jego żona Lidka. Z pozoru zwykły romans okazuje się niemożliwy do zakończenia, a fascynacji koleżanką z dzieciństwa ulega też żona Adama. Prowadzi to do trudnego, poliamorycznego układu, w którym wszyscy troje będą musieli zweryfikować wszystko, w co do tej pory wierzyli.

W tym menage a trois - gospodarstwie domowym trzech osób - powstaje wzajemna sieć skomplikowanych i dzikich uzależnień, w której będzie się jeszcze musiało znaleźć miejsce dla małego dziecka.


„Tłumaczenia są jak kobiety – albo piękne, albo wierne.”


Jeżeli ktoś jeszcze mi kiedyś powie, że kobiet nie idzie zrozumieć, to chętnie podrzucę mu do przeczytania właśnie tę książkę. 

Nie pamiętam kiedy byłam tak oburzona, zniesmaczona, wkurzona i nie pamiętam kiedy tyle wyzywałam i prychałam przy jednej książce. 

W sumie nie wiem czego się spodziewałam, ale chyba nie tego co dostałam. 

Nie polubiłam głównego bohatera Adama. Choć chyba stwierdzenie nie polubiłam jest mocnym niedopowiedzeniem. 

Styl autorki przypadł mi do gustu, bo książkę przeczytałam w dwa dni. Byłam w szoku, że pomimo tak trudnego i ciężkiego tematu przeczytałam ją tak szybko. 

Struktura książki jest bardzo dobrze zbudowana i zaplanowana. Postaci są dopracowane i dobrze wykreowane. Nawet te, do których nie pałałam zbytnią sympatią. 


„Wiesz co jest najgorsze? Świadomość, że jest się oszukiwanym. Nie ma podlejszego uczucia.”


Mam niesłychanie mieszane uczucia względem tej książki, ponieważ jest napisana dobrze. Nie można się przyczepić do niczego. Autorka poświęciła mnóstwo pracy budując dobre tło psychologiczne dla bohaterów. Razi mnie jednak wybrany temat  w jakim autorka postanowiła się poruszać. 

Zdrada. Temat niezwykle trudny i dla wielu osób bardzo bolesny, jeżeli ktoś miał z nią do czynienia. Ja jestem strasznie konserwatywną osobą, jeżeli chodzi o zdrady. Takie wychowanie wyniosłam z domu. Sama nie byłabym zdolna do zdrady, ale też i jej nie wybaczam. Gdyby mi się to przytrafiło, to mojemu mężowi i kochance zgotowałabym piekło na ziemi, znając mnie i mój charakter. 

Osobiście brzydzę się takim zachowaniem i niepojętym zostaje dla mnie usprawiedliwianie siebie i swojego czynu, jak przez całą książkę robił to nasz główny bohater. 

Nic więc dziwnego, że byłam i jestem oburzona jego zachowaniem i postępowaniem. 

Również niezrozumiałym jest dla mnie postępowanie Lidki, żony Adama. Nie wiem, co chciała zyskać tą decyzją, którą podjęła. 

Co do zakończenia. Ja uważam, że istnieje coś takiego jak karma. Prędzej, czy później ona wraca i dopada każdego. Tak też i stało się z Adamem. Każdy musi zapłacić za swoje błędy, tą cenę musiał też zapłacić nasz bohater. Czy sprawiedliwa i adekwatna do kary? Musicie ocenić sami. 


Kinga


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red


Copyright © 2014 Velaris' library , Blogger