"Marzyciel" - Laini Taylor




Sięgając po “Marzyciela”, miałam zupełnie inne oczekiwania, od tego, co zaprezentowała dana pozycja. Już pierwsze strony wprowadzają w brutalny, a zarazem magiczny i nieco mitologiczny świat. Poznajemy głównego bohatera, którego autorka zlokalizowała w dość znanym i popularnym schemacie biednego sieroty, krzywdzonego przez życie, zapomnianym przez świat. Życie Lazla, bibliotekarza bez nazwiska, zmienia się na skutek przypadkowych zdarzeń i wydawać by się mogło, że losowych sytuacji. Wraz z rozwojem naszego bohatera, rozwija się i akcja powieści, która z nieco monotonnej i nudnej, zmienia się w tajemniczą przygodę do Niewidzialnego Miasta. A i ów miasto, zamiast ofiarować bohaterowi, jak i czytelnikowi odpowiedzi, nastręcza coraz więcej pytań. 


“Nie czuł się bohaterem, ale nie czuł się też potworem.” 


W powieści, niemalże równolegle, autorka ukazuje czytelnikowi “tą drugą stronę”, za murem. Bardzo szybko orientujemy się, że i ta część mapy została, podobnie jak Lazlo, pokrzywdzona przez los, niemalże uwięziona. Postacie, jakie tam poznajemy, żyją w dość skrajnych warunkach, na ograniczonej przestrzeni terytorialnej i społecznej. Bohaterowie, którzy na początku kreują się na dość pozytywne postacie, z biegiem stron, ukazują wady, potrzeby i pragnienia, a i nawet: prawdziwe oblicza. 


“(…) kazała mu się kochać. Nie... zainspirowała go do miłości. Nie zabiegała o nią. Sięgnęła prosto do jego umysłu... do jego serc lub duszy... i poruszyła odpowiednią strunę aby pokochał ją bez względu na to, co rzeczywiście do niej czuł. To perfidna rzecz.” 


Jak wspomniałam wcześniej, akcja książki współtworzy się z rozwojem naszego bohatera. Poznajemy nowy świat i kulturę oczami Lazla, ocieramy się o namiastkę nowej mitologii (takie też odczucia miałam w trakcie czytania powieści). Z każdą stroną dowiadujemy się czegoś więcej, ale jednocześnie tworzą się jeszcze większe ilości pytań. Wędrówka Lazla z Tizerkanami przez pustynię, przypomina momentami “Buntowniczkę z pustyni”, aż do momentu dotarcia do Szlochu.  
     Szloch. Miejsce tajemne i niemalże kultywowane w książce, okazuje się.... No właśnie? Czym? Kiedy nasz bohater do niego dociera, czytelnik ma bardzo mieszane uczucia: z jednej strony “imperium”, a z drugiej “mroczne więzienie”?  Kult bogów czy ich apokalipsa? Tizerkanowie, jako dzielni i odważni wojownicy, czy też zabójcy?  
I na koniec: życie w rzeczywistości czy życie we śnie? 


     “ Owady przestały brzęczeć. Słychać było jedynie szum rzeki. Za osadą wielkie połacie łąk rozlewały się ku wzgórzom, które wyglądały jakby pokrywała je ciemna sierść; wydawało się jakby wstrzymywały oddech. Sarai wyczuwała osobliwy bezruch, sama zesztywniała. I wtedy... wzgórza odetchnęły, a ona z nimi. 
  • - Och - wyszeptała. - Czy to.... 
  • - Mahalath - przytaknął Lazlo.” 


W wielkim skrócie: “Marzyciel” to książka z gatunku fantastyki, o bezimiennym sierocie, który choć nie posiada nic, to zarazem ma wszystko: bogatą,  bezgraniczną wyobraźnię.  Od dziecka fascynuje się Szlochem – niewidzialnym miastem, o którym “pamiętają” wyłącznie księgi i podania. Z upływem lat chłopiec dorasta, a fascynacja przeradza się w prawdę. Na skutek losowych zdarzeń, Lazlo rozpoczyna wędrówkę przez pustynię do upragnionego celu. Po dotarciu na miejsce, jak się okazuje, nie wszystko wygląda tak, jak powinno, a Tizerkanowie ukrywają przed faranji kilka dość istotnych sekretów. Podobnie jak sam Szloch i wielka cytadela.... 





Moja ocena: 7/10
Roksana





Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękujemy wydawnictwu SQN

2 komentarze:

  1. Pomysł na spotkanie z książką zapisuję, zwłaszcza dla mojej młodzieży, to ją powinien zainteresować.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo lubię takie historie, więc na pewno się skusze :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy Wam za każdy komentarz.

Copyright © 2014 Velaris' library , Blogger